sobota, 13 października 2012

Rozdział 14





Alex właśnie odjechał. Długo nie musiałam czekać, aż zawitała do mnie Caroline. Zaczęłam więc temat nieprzyjazny, jak dla niej.
- To jaką masz dla mnie tą wiadomość? – zdziwiła się trochę.
- No bo… - nie wiedziałam, czy mogę o tym mówić. - Chce… Chce ci zaproponować pewien układ…
- Tak?
-Przeprowadź się do mnie… - powiedziałam przechylają głowę na bok. Myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć.
 -Dlaczego mnie o to prosisz?
- No bo… u mnie byłoby ci wiele lepiej… lżej.
 -Naomi… Ja… ja nie wiem…
- Caroline… mamy jeszcze dwa pokoje gościnne. To żaden kłopot. Szybko zaprzyjaźnisz się z moimi rodzicami i ciotką. Alex’a już znasz.
- To miło z twojej strony i bardzo bym chciała, ale nie mogę…
- Ale czemu??
-Wiesz, że zarabiam grosze… Nigdy się wam nie spłacę.
- Caroline! Ja ci nie karzę płacić!
-No nie wiem…
- Odkąd przeprowadziłam się do Londynu nie mam żadnej przyjaciółki. Potem poznałam dopiero Alex’a. Pamiętam, że od dziecka chciałam mieć rodzeństwo. I tak właśnie czułam się przy Jamesie i jego rodzeństwie, ale potem musieliśmy się rozstać…
- I co teraz? Mówisz, że mam się zgodzić?? – lekko się uśmiechnęła.
- TAK!! – wykrzyczałam.
- Ehh… No dobra… - już chciałam się do niej przytulić, ale ona zatrzymała mnie. – Ale zanim się tu wprowadzę, musze porozmawiać z twoimi rodzicami.
- Naprawdę chcesz? Przecież nie musisz.
-Ale chce mieć pewność, że nie będę im przeszkadzać.
Życzenie Caroline zostało spełnione. Nie porozmawiałyśmy tylko z ojcem, bo był w pracy. Niepokój przyjaciółki został już więc opanowany.
- To o której jest ten koncert? – zaciekawiła się.
- O 20.00 jak dobrze pamiętam. – uśmiechnęłam się.
 -A skąd masz bilety?
- Aaa… no tak… nie wspomniałam, że Jay McGuiness to ten mój „zaginiony” przyjaciel, prawda?
- Noo!
- Tak.
- Mam rozumieć, że moja przyjaciółka, jest przyjaciółką Jamesa McGuinessa z The Wanted??!!
- Tak, dokładnie.
- Mogę zacząć wrzeszczeć?!
-Jeżeli to ci sprawi przyjemność. – zaśmiałam się.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa…!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Mam jeszcze wejściówki za kulisy.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- A może masz kogoś, kogo mogłabyś wziąć na koncert? Bo 1 bilet mam wolny. – powiedziałam trochę smutno.
- Hym… może Sebastian chciałby pójść… Mam do niego zadzwonić?
-Ey! No pewnie.
- A dużo twoich znajomych jedzie?
- Alex niestety nie może, dlatego jest 1 wolny bilet. Zabierzemy jeszcze jego brata – Patricka i jego dziewczynę – Natalie.
- Aha… Czyli nie mam za bardzo się czego bać. – zaśmiała się.


Z punktu widzenia Jay’a
  
Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem film. Tytułu nie znam. Opowiada on, o pewniej dziewczynie, która zrobiłaby wszystko dla swojego „ukochanego”, znaczy się bardziej sympatię. Niestety facet ma dziewczynę. Bohaterka dłużej nie może tego znieść i postanawia popełnić samobójstwo.
No co za przypadek…
W pewnym momencie zamyśliłem się, a konkretnie o dzisiejszym występie.
No, bo będzie mi bardzo ciężko patrzeć, jak Naomi przytula się do tego „niby” jej narzeczonego. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy, a już wcale, że będzie zaręczona, z AKTOREM. Chociaż… czemu ja się dziwię… Jest piękną dziewczyną, o której marzy pewnie każdy chłopak, który ją zna. Utalentowana, już od małego. 
W dzieciństwie nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby być z nią w przyszłości – przyjaciółka – nic więcej. Teraz to byłoby wręcz moje marzenie. Ale niestety jest za późno.
Ale dobra, nie będę rozpaczać. Najważniejsze, że nic nie zmieniło się między naszą przyjaźnią.
No i patrzcie… tak się zamyśliłem, że film się skończył, a ja nie wiem czy laska się zabiła czy nie.
Trochę zgłodniałem, więc postanowiłem zrobić sobie jakąś kanapeczkę, przed wyruszeniem na próbę..
- Ja poproszę 3! – do kuchni wparował Nathan.
- O nie, nie… Sam sobie zrób młody. – wyszczerzyłem ząbki.
- Pliss. – złożył ręce, jak do modlitwy.
- Spieprzaj! – wyplułem na niego język.
- Miło mi. – zmrużył brwi.
Do kuchni zawitał również Max.
- Co jest?  - zaciekawił się najstarszy.
- No bo Jayuś mi nie chce kanapek zrobić… - zrobił smutasa.
- Ojj… Biedny Nathanek. – Max poklepał po czuprynie Natha. – Ja ci synek zrobię.
- Dziękuje. – młody zmrużył radośnie oczy i uciekł jak mniemam do swojego pokoju.
- Mi to byś nie zrobił… - udałem obrażonego.
- Gdybyś sam sobie nie zrobił, ja bym ci zrobił.  – zaśmiał się. – A właśnie…  Na komodzie leżały bilety… Gdzie one są?
- Dałem Naomi.
- Świetnie!  Nareszcie pomyślałeś o innych. – poklepał mnie po ramieniu.
- A niby nie myślę?
- Rzadko. Przyjdzie?
- Tak, ze znajomymi.
- No to się bardzo cieszę.
- Ty to się za dużo nie ciesz… - pogroziłem mu palcem.
- Czemu?
- Bo tak temu…
- No dobra, będę musiał ukrywać mój zaciesz. - zaśmiał się. - A właśnie... Już gotowy jesteś, bo zaraz mamy jechać po reszte? 
- Ja tak, aby coś przekąszę. - ugryzłem kawałek kanapki.
- Nathan!! Jesteś gotowy??!! - krzyknął. 
Po kilku sekundach Baby Nath był już na dole.
- Jestem! Ale zaczekajcie... Kanapki... - zrobił mega oczka w stronę talerza.     

__________________________________________
Ja dziękuje wszystkim którzy czytają bloga i dziękuje za nowych obserwatorów. ;** I dedyk dla Was. 

Nie wiem, czy rozdział Wam się spodoba, ale w następnym, albo za dwa, Nathan będzie bardzo wesoły i szczęśliwy na scenie. xD Więcej nie powiem. ;p 

Jeszcze raz Wam dziękuje :** 
 

sobota, 6 października 2012

Rozdział 13

Nigdy nie jest tak źle jak myślisz i tak dobrze, jakby się chciało. 
XXX


Wysiedliśmy z auta, a Jay szedł w stronę chaty.
- Co to ma być?! – oburzył się Max.
- No co…? –Jay wzruszył ramionami.  
- Nie proś nas o to więcej! – pokiwał palcem Max.  – My też tu mieszkamy i możemy robić co chcemy. – przypomniał mu. – Specjalnie kazałeś mi gdzieś wyjść, żebym nie zarywał do Naomi! C’nie?!
- Noo. – przyznał spokojnie Jay.
- Ty… - Max zmarszczy oczy i zaśmiał się. - Ale będę mógł wziąć od niej numer?
- To się zobaczy, czy ci da, ba raczej myślę, że ci nie da. – zaśmiał się Lok.
-Już ja się o to postaram. – pomachał ręką  Max.
- Ey! – wtrąciłem się. – Ja też chce do niej numer! – nie mogłem stać tak spokojnie, kiedy ktoś odpierał mi moją „zdobycz”.
- Ja jestem w 100% pewien, że go nie dostaniecie. – wypluł nam język.
- A tak w ogóle, to ja pierwszy ją poznałem. – podniosłem rękę do góry.
- Taa… ciekawe gdzie i kiedy…- wywrócił oczami Jay.
- W piątek na imprezie.
- Oo… no to rzeczywiście „pierwszy ją poznałeś”. – zaśmiał się Jay.
 - I to niby jest śmieszne?! – wkurzyłem się.
- Tak.
- Dawaj mi numer. – wyciągnąłem rękę przed siebie.
-Ee. Nie ma. Ja też chce! – wtrącił Max.
- Sami ją o to poproście. – Mężulek wypiął się na nas i poszedł chyba do swojego pokoju.
- Ale ty jesteś głupi! – popukał się w czoło Tom, zwracając się do mnie.
- Czemu? Że chce jej numer?
- Byłeś z nią na jednej imprezie i po 1. Nie masz jej numeru. Po 2. Nie skorzystałeś z okazji!
- Jakbyś był na moim miejscu też by ci się to nie udało.
-Zobaczymy.  
- Yyyhmm… - kaszlnął Max. – A Kelsey?
- No przecież żartuje. – wywrócił oczami Tom.
Kurde. Teraz już jest chyba za późno. Tom miał racje, nawet numeru od niej nie wziąłem, a teraz będę zmuszony patrzeć jak będzie się migdalić z moim mężulkiem.

Z punktu widzenia Naomi

Godzina 20.00.
Spotkanie z Jay’em, jak i z Patrickiem bardzo dobrze mi zrobiło. Jednak coś nie pasowało mi w zachowaniu Jay’a. Nigdy nie był taki… rozkojarzony? przygnębiony?  Im dłużej z nim byłam, tym bardziej z jego twarzy schodził „ten” uśmiech, który teraz tak bardzo może mnie uszczęśliwić.
Tinie opowiedział mi trochę o swojej karierze i życiu prywatnym. Bardzo dobrze rozmawia mi się z nim. Mamy wiele wspólnych tematów.

Właśnie przypomniało mi się, że musze porozmawiać o czym z rodzicami. Z tego też powodu zbiegłam szybko do salonu, z myślą, że ktoś tam będzie. No i się nie myliłam.
Mamuśki siedziały wygodnie na sofie, ja przysiadłam na fotelu.
- Ja mam do was takie małe pytanie… - zaczęłam temat, tylko nie wiedziałam jak mam go zakończyć.
- Słucham. – dodała mama i uśmiechnęła się.
- No bo… - popatrzyłam na ciocie. – ciocia, ty już ją poznałaś…
- Chodzi o tą Caroline?
- Tak.
- Bardzo miła dziewczyna, ale co w związku z nią?
- No właśnie już mówię… No bo ona mieszka ze swoją matką, a ta pije i ogólnie, Caroline na pewno źle z nią jest.
- Jezu… Nie wiedziałam. – złapała się za klatke piersiową ciotka.
- Czy mogłaby z nami zamieszkać dopóki nie znajdzie sobie mieszkania?
- No niestety, taka sprawa wymaga natychmiastowej interwencji. – dodała mama z ogromnym przejęciem.
-  Czyli zgadzacie się?
- Jeżeli dziewczyna ma cierpieć, to jak najbardziej. Przecież są aż dwa pokoje gościnne wole.
- Ey! Dziękuje wam! – ucieszyłam się i kolejno przytuliłam.
- Kochanie, nie ma za co. – dodała ciotka.
Po rozmowie popędziłam do mojego pokoju i szybko sięgnęłam po Black Berry.
Jeżeli możesz to wpadnij do mnie jutro około 1.00. ;*
Caroline odpowiedziała.
Dobrze, będę. ;)  Coś się stało?
Nie nic, mam dla Ciebie małą wiadomość. ;) Przy okazji spakuj rzeczy, bo zostaniesz u mnie na weekend albo dłużej. Idziemy jutro na koncert! :D
Okej :D A kogo?
The Wanted, znasz? ;)
Pewnie! To mój najlepszy zespół … ;)     
No! :D To jesteśmy umówione! :D Do jutra!:***
Bardzo się cieszę. ;) Pa;* Do jutra ;***
Pomyślałam jeszcze sobie chwilę i zobaczyłam, że przyszła nowa wiadomość.
Oo… Jay.
Hej ;* Wiesz, że Max cie zauważył? xD I zresztą nie tylko on.
Szybko odpisałam.
No Witam Cie Jay Jay! ;* Niby gdzie i niby jeszcze kto? :D
Hym… ciekawe o co mu chodziło. Przecież tylko Max mnie poznał.
Mój „mąż” Nathan twierdzi, że spotkał cie na imprezie. :D A w tym momencie się pewnie o Ciebie kłócą. xD Mam nadzieje, że nie zapomniałaś o biletach… ;)
Nathan. No nie… to on jest przyjacielem mojego przyjaciela. No ładnie. Czyli będę widziała go częściej niż mi się wydawało. Mam nadzieję, że nie będzie mnie „rozbierał” tym swoim wzrokiem tak jak wtedy. O Boże, gdyby Alex to widział… Nie wiem, co będzie jeżeli jednak się spotkamy. W końcu teraz będę częstym gościem w  jego domu.
Wróciłam szybko do „świata żywych”. Przypomniało mi się o tych biletach. Szybko zajrzałam do torebki. Było ich pięć.
Kogo można by tu wziąć. Na pewno namówię Alex’a, Caroline… no i zostaną jeszcze dwa. Hym…  A może Patrick ze swoją dziewczyną! Sama poleciłam mu, żeby poszedł z nią na ich koncert, a teraz jeszcze mam do tego wejściówki za kulisy. Powiadomię ich o tym.
A teraz „wróciłam” do Jay’a.
A… tak, tak. Pamiętam. Błagam Cie, nic IM, o MNIE nie mów! Taka moja mała prośba. ;) Dzięki że mi przypomniałeś o biletach. ;D Już wybrałam małą paczkę. ;)
No, to się bardzo cieszę i będę na Was czekał, a zwłaszcza na Ciebie ;)     
Będzie mi miło być na Waszym koncercie. :**
W między czasie zadzwoniłam do narzeczonego.
-Hej kotku! – przywitałam się.
- No dzień dobry, a raczej dobry wieczór.
- Jak tam sobie chcesz.
- Mogę przyjechać do ciebie?
- No pewnie! Ale poczekaj! Przekaż Patrickowi, że jutro zabieramy go, razem z Natalie na koncert The Wanted. Dobrze?
- Dobrze, ale jutro?
- Tak, a co? Nie pasuje ci? – posmutniałam.
- Wkręcili mnie na jutro na zdjęcia do nowego filmu. Naprawdę, nie wiedziałem, że zrobisz mi niespodziankę.
- Spokojnie. – zrobiło mi się smutno. –Kto mógł wiedzieć, ja dopiero dzisiaj dostałam bilety.
- Naomi, ja cie przepraszam.
 -Alex, nie masz za co, kochanie.
- To ja się spytam Patricka i już do ciebie jade, moja królewno.
- Okej. Pa. Kocham cie.
-Ja ciebie też.
Myślałam, że jutro będzie wyjątkowy wieczór. Ale kto mógł wiedzieć. Będzie jeszcze inna okazja.
 Teraz, pozostało mi czekać, aż go zobaczę.

_________________________________________

 Mamy rozdział, mam nadzieję że najgorszy nie jest ;p
Jeżeli są błędy to przepraszam ;/

Nie wiem czy ktoś czyta mojego starego bloga, ale jakby co pojawiła się notka. klik. 

Dedyk dla tych którzy zostawili komentarz pod ostatnim rozdziałem:
 Daria Miczke
Indica
edussss 
Miu Bry
love.