niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 17



 Osoby, które poznajemy przez przypadek, zazwyczaj robią najwięcej zamieszania w Naszym życiu.



W jakiś sposób nie chce dopuścić do spotkania z Nathanem, choć sama mu dałam numer, ale Jay poprosił mnie żebym dzisiaj ich odwiedziła. Zgodziłam się, czemu nie. Umówiłam się z Alexem, że o 18.00 odbierze mnie od nich, to znaczy nas, bo Caroline też jest zaproszona, no a potem pojedziemy do mnie.


-Wiesz, to jest dla mnie jakaś masakra! JA będę w ICH domu!!!! – ucieszyła się Caroline.
-Fajnie, że się cieszysz. – uśmiechnęłam się.
- Dziękuje ci Naomi za wszystko. – podeszła do mnie i przytuliła.
-Oj tam, nie masz przecież za co… - machnęłam ręką.
-Oj mam, spełniasz moje marzenia!
- Może lubię. – zaśmiałam się.
- To co dziewczyny? Jedziecie? – do salonu weszła ciocia, która miała nas zawieść.
- Tak, pewnie. – odpowiedziałyśmy jednocześnie.
Pod rękę wzięłyśmy nasze torebki i pognałyśmy na zewnątrz.


Trzydzieści minut później

- Tak ci się śpieszyło do nich jechać, więc teraz dzwonisz dzwonkiem. – zażartowałam.
- Ja mogę dzwonić, ale ty będziesz gadać za mnie, jeśli ja się nie wysłowię. – odparła.
- Okej. Niech ci będzie.
Caroline podeszła bliżej drewnianych drzwi i wcisnęła dzwonek znajdujący się po ich lewej stronie.
Kilka sekund potrwało, zanim ktoś otworzył nam ‘czarodziejskie wrota’.
- Witam panie! – to był Max, jak zawsze uśmiechnięty, przynajmniej przy każdym moim spotkaniu z jego osobą…
- Cześć, cześć. – odpowiedziałyśmy, a chłopak wpuścił nas do mieszkania.
W środku zauważyłam tylko Jay’a i Nathana. Reszta jak mniemam w swoich posiadłościach.
- Cześć dziewczyny! – ucieszył się Jay i podszedł do nas obydwu.
- Hej! – przywitał się z końca korytarza Nath.
Również z nim się przywitałyśmy.
- Siadajcie. – zaprosił nas na wersalkę  Jay.
- Może coś do picia? Kawa, herbata? Może coś chłodnego? – zaproponował Max.
- Jeśli macie to może być coś zimnego, prawda Car? – zapytałam się przyjaciółki z uśmiechem. Dokonałam tego celowo, bo wiedziałam, że zdoła tylko pokręcić co najwyżej głową. Tak, jak myślałam kiwnęła potylicą na ‘tak’, a Max powędrował zapewne do kuchni, aby przygotować napój.
- Robicie dziś coś ciekawego? – odezwał się najmłodszy.
- Jak na razie jesteśmy u was. – uśmiechnęła się Caroline.
Nareszcie się odezwała. A ja już myślałam, że cały dzień będę robić za jej ‘tłumacza’.
- To jest aż takie ciekawe? – zdziwił się Jay.
- Dla niej – bardzo. – zaśmiałam się, a koleżanka ‘poczęstowała’ mnie kuksańcem w bok. – No co…? Prawdę mówię. – odparłam. Przez te kilka sekund byłyśmy punktem obserwacji dla tych dwóch, którzy śmiali się z nas, a wkrótce dołączył do nich Max, wchodząc do salonu z tacką pełną szklanek wypełnionych po brzegi jakimś koktajlem. Każdego z nas poczęstował napojem.
- Może wpadłybyście jutro do ‘Secret Rose’? – zaproponował Nath. – Dajemy tam jutro mały występ…
- Nie wiem jak ty, ale ja idę. – odparła radośnie dziewczyna. A niby jakiej odpowiedzi miałabym się od niej spodziewać?
-A ty Naomi? – zainteresował się chłopak.
- Być może wpadnę. Zobaczę czy czas mi na to pozwoli.
Chętnie wybrałabym się tam. Jeszcze pogadam z Alexem.
- Na pewno wpadnie! Chyba samej mnie nie puścisz…? – zażartowała Car.
- Masz rację, jesteś za młoda by chodzić sama do klubów, prawda? – spytałam, zakładając ręce na piersi.     
- Zawsze możemy po was przyjechać. – dodał przekonująco Jay.
- Będziemy. – odezwała się Caroline w swoim i zarazem w moim imieniu.
- To fantastycznie. – na twarzy Maxa zawitała radość.

Kolejne dwie godziny spędziliśmy na rozmowie, trochę się pośmialiśmy jak to zwykle bywa opowiadając sobie historie.
- Naomi, mogę cię na chwilę na ‘słówko’? – zapytał Jay.
- Jasne. – uśmiechnęłam się w stronę przyjaciela.
- Tylko krzywdy jej nie zrób! – krzyknął z salonu Max.
- Jejka… On jest aż taki niebezpieczny?! – udałam przestraszoną  i szybko się od niego odsunęłam.
- Tak! Mam hysia na punkcie zabijania pięknych dziewczyn. – powiedział z rękami opartymi o swoje biodra.
-Może pójdę z wami, bo ja nie jestem piękną dziewczyną. – odrzekł Nathan, przeczesał swoje włosy dłonią z kobiecym gestem i wstał ze swojego miejsca.
- Nie-e. Ty tu zostajesz. – wskazał na niego palcem Jay.
- Ale nie mogę pozwolić na to, żeby coś jej się stało!
Z całej tej sytuacji razem z Caroline miałyśmy niezłą polewkę. Potem dołączył do nich jeszcze Max, więc do była naprawdę komedia w roli głównej z idiotami że tak się brzydko wyrażę…

Wtem z mojej torebki doszły mnie głosy piosenki Tinie Tempah’a  - Pass Out. Aha… ktoś do mnie dzwoni. Szybko podbiegłam do torebki i sięgnęłam telefon. Chłopacy nadal zawzięcie toczyli konwersację, na temat tego, czy mam iść sama z Jay’em czy też nie.

Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Alexa.
- Słucham cię.
- Witaj kochanie. Będę po was tak za dwadzieścia minut, okej?
- Dobra, to będziemy czekać.
- Co wy tam robicie, że takie hałasy słychać? – zaśmiał się do słuchawki.
- Jay kłóci się ze swoimi kolegami. – również się zaśmiałam.
- Aha. To może warto byłoby to przerwać, bo jeszcze będziecie miały na sumieniu  swoich przyjaciół.
- No tam wiesz… Nie jest aż tak źle.
- Dobra, to do zobaczenia.
- Okej. Pa.

Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zakończyłam rozmowę.
Powiadomiłam Caroline, że Alex będzie tu za niecałe dwadzieścia minut.
Jak doradził mi narzeczony wkroczyłam do akcji.
- Jay! Dalej, bo nie mamy zbytnio czasu!  
-Nie, nie, nie. Dobrze wiesz, że nie pozwolimy ci iść z nim samej. – powiedział stanowczo Nathan.
- A co wy się tak mną przejmujecie? – założyłam ręce na piersi.
- A no… yy… lubimy dbać o kobiety… - wydukał coś Max.
- O mnie nie musicie się martwić, bo dam sobie radę. Znam karate. – mrugnęłam do nich okiem, a Caroline z Jay’em się zaśmiali.
- Zazdrościcie mi moich umiejętności? – zmarszczyłam lekko czoło.
- Ależ wręcz przeciwnie. – machnęła ręką Car, ciągle się śmiejąc.
Reszta  wybuchła śmiechem , jak gdyby ktoś rozproszył wokół nich gaz rozweselający. Rzeczywiście, samej chciało mi się śmiać. Caroline ma taki specyficzny śmiech, dlatego nic specjalnego nie potrzeba, aby przyjaciółka rozweseliła nawet najbardziej zdołowaną osobę.   
Zanim doszliśmy do siebie potrwało to kilka dobrych minut.
Jay w końcu skorzystał z okazji i pociągnął mnie za sobą na piętro.

Tymczasem w salonie

Caroline nie będąc w pobliżu swojej przyjaciółki  stanowczo ucichła, siedząc w pokoju razem z Maxem i Nathanem.

Chłopaki nie mogli dłużej wytrzymać, w tak ‘cichej ciszy’. Musieli wydobyć z siebie chociażby kilka słów.  
- To jak się poznałaś Naomi? – przerwał ta ciszę Nathan.
-  Spotkałyśmy się w kawiarni, po tym jak napisałam do niej tweet’a, a ona zaproponowała mi bliższe poznanie się. Było mi bardzo miło, ponieważ jestem jej największą fanką.
- A to co ona robi, że jesteś jej fanką? – zdziwił się Max.
- Jest piosenkarką  i producentką. – uśmiechnęła się dziewczyna.
W myślach chłopców od razu pojawiło się wiele nowych myśli na temat Naomi. Obydwoje byli nią zauroczeni. Obydwoje chcieliby spędzić z nią trochę czasu sam na sam, dlatego też byli uparci, co do rozmowy dwojga przyjaciół.

- Mogliście o niej nie słyszeć, bo dopiero co zaczęła, ale jej utwory podbiły moje serce. Naomi to świetna dziewczyna. Chętnie też pomaga innym, tak jak mi, ale to już mało ważne. – Caroline machnęła ręką i uśmiechnęła się. Widziała, jak młodzi mężczyźni uważnie wysłuchują jej słów.
- Niedługo będzie można posłuchać jej nowego kawałka tym razem z jej własnym idolem. – dziewczyna opowiadała dumnie o swojej przyjaciółce.
- A kto jest jej idolem, skoro to nie my? – zaciekawił się najmłodszy.
- Tinie Tempah oczywiście. – Car jest tak nią zafascynowana, że przekazanie innym nielicznych faktów o niej, nie sprawiło jej żadnego problemu.
Dziewczyna spojrzała ukradkiem na swój zegarek. Oto już za kilka minut mógł zjawić się narzeczony Naomi.
- Nie chce nic mówić, ale po wczorajszym występie domyśliłem się, że lubisz nasz zespół… - zaśmiał się Max.
- Nawet nie wiecie jak bardzo. Naomi spełniła już wszystkie moje marzenia. – brunetka cieszyła się w duchu z tego, że los, pomimo jej trudnego dzieciństwa, odpłaca się samymi miłymi rzeczami.
Nagle trójka usłyszała jak z góry wracają przyjaciele.
 -Całe szczęście jesteś cała. – odetchnął głośno z ulgą Nathan, żeby rozweselić trochę towarzystwo.
- Jestem, jestem. Przecież ja tam się go nie boje. – dziewczyna szturchnęła Jaya lekko łokciem.
-Widzicie! – chłopak ukazał koniuszek swojego języka na kolegów.
Nagle po domu rozległ się dźwięk klaksonu. Dziewczyny domyśliły się, że to Alex.
- To na nas już chyba pora. – dodała Caroline.
- Przecież my mogliśmy was odwieść i to jeszcze później. – oznajmił Max.
- Niestety ja już musze zmykać. – oświadczyła Naomi.
- A ty Caroline? Zostaniesz? – poprosił Jay.
- Nie chce robić kłopotów, a z resztą jutro się zobaczymy. – potwierdziła.
- No dobra… - odparł smutno chłopak z loczkami na głowie.
- Dziękujemy za miłe popołudnie. – podziękowała chłopakom blondynka.
-Nie ma za co. Do zobaczenia jutro. – uśmiechnął się do nich Nath.
- Trzymajcie się i nie ważcie się nie przyjechać jutro do klubu. – ostrzegł je Max.
- To jest groźba! – pomachała wskazującym palcem Naomi.
- Wcale nie.
- Dobra, nie kłóćcie się. – zaśmiała się brunetka i objęła rękę dziewczyny swoją.
- To pa chłopaki. – dziewczyny pomachały im ręką na pożegnanie.
- Na razie.
Wychodząc z mieszkania w oczy od razu rzucił im się samochód narzeczonego jednej z nich.
Chwilę potem młody mężczyzna opuścił auto i przywitał się z Caroline oraz z Naomi delikatnie muskając jej wargi.


___________________________________________________

Patrzę, a ostatni rozdział tj. 16 dodałam w listopadzie o.O Co niektórzy pewnie zapomnieli o tym blogu, ale teraz kiedy mam chwilę czasu postanowiłam "wrócić" nie wiem na jak długo, bo mam jeszcze do testów sporo nauki. :C
Zaniedbałam też Wasze opowiadania. :-(
Obiecuję, że jak tylko będę mieć dużo wolnego czasu nadrobię je. ;] Naprawdę. :-)
Zachęcam też do lektury nowego i pierwszego bloga moich znajomych. ;]
 http://dortmund-pszczoly.blogspot.com/

A teraz dedyk dla wszystkich, którzy o blogu nie zapomnieli :P