Alex właśnie odjechał. Długo nie musiałam czekać, aż
zawitała do mnie Caroline. Zaczęłam więc temat nieprzyjazny, jak dla niej.
- To jaką masz dla mnie tą wiadomość? – zdziwiła się trochę.
- No bo… - nie wiedziałam, czy mogę o tym mówić. - Chce…
Chce ci zaproponować pewien układ…
- Tak?
-Przeprowadź się do mnie… - powiedziałam przechylają głowę
na bok. Myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć.
-Dlaczego mnie o to
prosisz?
- No bo… u mnie byłoby ci wiele lepiej… lżej.
-Naomi… Ja… ja nie
wiem…
- Caroline… mamy jeszcze dwa pokoje gościnne. To żaden
kłopot. Szybko zaprzyjaźnisz się z moimi rodzicami i ciotką. Alex’a już znasz.
- To miło z twojej strony i bardzo bym chciała, ale nie
mogę…
- Ale czemu??
-Wiesz, że zarabiam grosze… Nigdy się wam nie spłacę.
- Caroline! Ja ci nie karzę płacić!
-No nie wiem…
- Odkąd przeprowadziłam się do Londynu nie mam żadnej
przyjaciółki. Potem poznałam dopiero Alex’a. Pamiętam, że od dziecka chciałam
mieć rodzeństwo. I tak właśnie czułam się przy Jamesie i jego rodzeństwie, ale
potem musieliśmy się rozstać…
- I co teraz? Mówisz, że mam się zgodzić?? – lekko się
uśmiechnęła.
- TAK!! – wykrzyczałam.
- Ehh… No dobra… - już chciałam się do niej przytulić, ale
ona zatrzymała mnie. – Ale zanim się tu wprowadzę, musze porozmawiać z twoimi
rodzicami.
- Naprawdę chcesz? Przecież nie musisz.
-Ale chce mieć pewność, że nie będę im przeszkadzać.
Życzenie Caroline zostało spełnione. Nie porozmawiałyśmy
tylko z ojcem, bo był w pracy. Niepokój przyjaciółki został już więc opanowany.
- To o której jest ten koncert? – zaciekawiła się.
- O 20.00 jak dobrze pamiętam. – uśmiechnęłam się.
-A skąd masz bilety?
- Aaa… no tak… nie wspomniałam, że Jay McGuiness to ten mój
„zaginiony” przyjaciel, prawda?
- Noo!
- Tak.
- Mam rozumieć, że moja przyjaciółka, jest przyjaciółką
Jamesa McGuinessa z The Wanted??!!
- Tak, dokładnie.
- Mogę zacząć wrzeszczeć?!
-Jeżeli to ci sprawi przyjemność. – zaśmiałam się.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa…!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Mam jeszcze wejściówki za kulisy.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- A może masz kogoś, kogo mogłabyś wziąć na koncert? Bo 1
bilet mam wolny. – powiedziałam trochę smutno.
- Hym… może Sebastian chciałby pójść… Mam do niego
zadzwonić?
-Ey! No pewnie.
- A dużo twoich znajomych jedzie?
- Alex niestety nie może, dlatego jest 1 wolny bilet.
Zabierzemy jeszcze jego brata – Patricka i jego dziewczynę – Natalie.
- Aha… Czyli nie mam za bardzo się czego bać. – zaśmiała
się.
Z punktu widzenia Jay’a
Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem film. Tytułu nie
znam. Opowiada on, o pewniej dziewczynie, która zrobiłaby wszystko dla swojego
„ukochanego”, znaczy się bardziej sympatię. Niestety facet ma dziewczynę.
Bohaterka dłużej nie może tego znieść i postanawia popełnić samobójstwo.
No co za przypadek…
W pewnym momencie zamyśliłem się, a konkretnie o dzisiejszym
występie.
No, bo będzie mi bardzo ciężko patrzeć, jak Naomi przytula
się do tego „niby” jej narzeczonego. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś się
spotkamy, a już wcale, że będzie zaręczona, z AKTOREM. Chociaż… czemu ja się
dziwię… Jest piękną dziewczyną, o której marzy pewnie każdy chłopak, który ją zna. Utalentowana, już
od małego.
W dzieciństwie nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby być z nią w
przyszłości – przyjaciółka – nic więcej. Teraz to byłoby wręcz moje marzenie. Ale
niestety jest za późno.
Ale dobra, nie będę rozpaczać. Najważniejsze, że nic nie
zmieniło się między naszą przyjaźnią.
No i patrzcie… tak się zamyśliłem, że film się skończył, a
ja nie wiem czy laska się zabiła czy nie.
Trochę zgłodniałem, więc postanowiłem zrobić sobie jakąś
kanapeczkę, przed wyruszeniem na próbę..
- Ja poproszę 3! – do kuchni wparował Nathan.
- O nie, nie… Sam sobie zrób młody. – wyszczerzyłem ząbki.
- Pliss. – złożył ręce, jak do modlitwy.
- Spieprzaj! – wyplułem na niego język.
- Miło mi. – zmrużył brwi.
Do kuchni zawitał również Max.
- Co jest? -
zaciekawił się najstarszy.
- No bo Jayuś mi nie chce kanapek zrobić… - zrobił smutasa.
- Ojj… Biedny Nathanek. – Max poklepał po czuprynie Natha. –
Ja ci synek zrobię.
- Dziękuje. – młody zmrużył radośnie oczy i uciekł jak
mniemam do swojego pokoju.
- Mi to byś nie zrobił… - udałem obrażonego.
- Gdybyś sam sobie nie zrobił, ja bym ci zrobił. – zaśmiał się. – A właśnie… Na komodzie leżały bilety… Gdzie one są?
- Dałem Naomi.
- Świetnie! Nareszcie
pomyślałeś o innych. – poklepał mnie po ramieniu.
- A niby nie myślę?
- Rzadko. Przyjdzie?
- Tak, ze znajomymi.
- No to się bardzo cieszę.
- Ty to się za dużo nie ciesz… - pogroziłem mu palcem.
- Czemu?
- Bo tak temu…
- No dobra, będę musiał ukrywać mój zaciesz. - zaśmiał się. - A właśnie... Już gotowy jesteś, bo zaraz mamy jechać po reszte?
- Ja tak, aby coś przekąszę. - ugryzłem kawałek kanapki.
- Nathan!! Jesteś gotowy??!! - krzyknął.
Po kilku sekundach Baby Nath był już na dole.
- Jestem! Ale zaczekajcie... Kanapki... - zrobił mega oczka w stronę talerza.
__________________________________________
Ja dziękuje wszystkim którzy czytają bloga i dziękuje za nowych obserwatorów. ;** I dedyk dla Was.
Nie wiem, czy rozdział Wam się spodoba, ale w następnym, albo za dwa, Nathan będzie bardzo wesoły i szczęśliwy na scenie. xD Więcej nie powiem. ;p
Jeszcze raz Wam dziękuje :**